Orhan Pamuk, Śnieg - recenzja


Nadwrażliwy turecki poeta Ka pogrążony w stanie wszechogarniającej pustki, tęsknoty i nudy przypadkiem rzuca się w wir politycznych utarczek prowincjonalnej miejscowości. Ka, osoba z wielkiego miasta, Stambułu, a także z mitycznego Zachodu, bo od kilkunastu lat mieszka w Niemczech, doskonale pasuje do małomiasteczkowego klimatu. Jest w nim coś z prowincji, może dlatego, że sam wydaje się być jakby z marginesu życia, niezainteresowany niczym, błądzący i snujący się po kątach. Pustka miasta odwzorowuje stan jego duszy, wytrzebionej przez doświadczenia młodości, zaangażowanej w rzeczywistość tak bardzo i intensywnie, że zostało z tego już tylko ironiczne wspomnienie i wypalone znamię obojętności.

Śnieg Pamuka to dziwna historia. Kars, miasteczko na wschodzie Turcji, zostaje odcięte od świata przez zaspę – drogi są nieprzejezdne. Nie ma z resztą kraju żadnej komunikacji. W tym czasie wybucha tam rewolucja pod przewodnictwem trochę szalonego i ogarniętego manią władzy aktora. Jest groźnie, ale też swojsko. Na nikim przewrót nie robi większego wrażenia. Trup ściele się dość gęsto, a ludność jest jakby obojętna, nic nie robi, nawet nie lamentuje. Rewolucja dotycząca liberalizacji i demokratyzacji, właściwie próbuje przeszczepić na prowincjonalny turecki grunt wszystko, co zachodnie, utożsamiane z lepszym. Robi to siłą, ludność bowiem nie do końca jest przekonana do europejskich form ustrojowych, ulegając przy tym strachom i niepokojom wywoływanym przez konserwatywno-religijne stronnictwa.

Sprawa wygląda dosyć chaotycznie. W mieście największe poparcie ma proreligijna partia, choć o umiarkowanych poglądach. Jadnak gdzieś w Karsie skrywa się Granatowy, legendarny terrorysta, który ponoć knuje spiski przeciw złemu tureckiemu państwu, zapatrzonemu w Zachód. Przebywa w tej odległej „dziurze”, ponieważ jest zakochany w Kadife, siostrze ukochanej poety Ka, Ipek, która wcześniej też była kochanką Granatowego, a jeszcze wcześniej żoną Muhtara, polityka, który teraz miał wygrać wybory na burmistrza z ramienia najpopularniejszej partii, po niedawnym zabójstwie dotychczasowego włodarza. Ojciec kobiet, były lewicowy działacz, prowadzi hotel, w którym zatrzymał się główny bohater. Nie był to raczej przypadek, Ka jest niewiarygodnie, bez pamięci zakochany w Ipek. Chociaż od czasu do czasu lubieżnie spogląda na Kadife.

Rewolucja się zaczyna, wojsko zabija kilku ludzi, przypadkowych lub nie. Wtedy Ka, jako przybysz, ciało obce, zostaje wciągnięty chcąc nie chcąc w polityczne gierki. Staje się "gońcem" między jedną stroną, a drugą. Polityka nic go nie interesuje. Przez nią w młodym wieku musiał opuścić Turcję i udać się na emigrację do Niemiec, gdzie klepał biedę, pisał wiersze, oglądał dużo pornografii i onanizował się. Przyjechał do Karsu, żeby napisać reportaż o tamtejszych samobójstwach młodych dziewcząt, ale też, żeby posiąść Ipek, co mu się udaje, ale tylko chwilowo. Ich seks jest odbiciem pornograficznych scen, lata uzależnienia robią swoje. Ka pewnie czuł wyjałowienie, nic nie sprawiało mu przyjemności, a Ipek była raczej dla niego lekarstwem na nudę. Uczepił się jej jak jakiejś idei, która miałaby go wyrwać z przygnębienia, ale stan euforii nie potrwałoby długo. Chyba jej nie kochał. W sumie nie mógł, nie znając jej dość dobrze, przecież od wyjazdu Ka do Niemiec, nie mieli ze sobą kontaktu. Mimo to pierwsze co zrobił, kiedy ją spotkał w Karsie, to się oświadczył. Trochę żałosne, ale nasz poeta nie zważał na to, był pewnie w tak mocnym stanie obłędu i depresji, że nie miało dla niego znaczenia, czy zrobi z siebie pajaca.

Wobec partyjnych i ideologicznych reprezentantów był bardzo obojętny, chociaż każdemu schlebiał i zgadzał się na wszystko. Może robił to dla samej przygody? Mógł poczuł się przez chwilę ważny. Przecież w Niemczech był pomiatany, samotny i nikogo nie interesował, prócz wielbicieli poezji tureckiej, których z pewnością nie jest wielu, bo kto dzisiaj czyta poezję? A tu nagle, na tureckiej prowincji staje w centrum, popija rakı (turecka wódka o aromacie anyżowym) z najważniejszymi osobami w mieście. Z Granatowym, z Sunayem (przywódcą rewolucji), z Muhtarem, z kim popadnie, a rakı się leje w powieści dosyć dużo. Z pewnością schlebia mu takie traktowanie, ale każdy chce go wykorzystać do własnych celów, co Ka doskonale rozumie i bawi się w to łażenie raz tu, raz tam, ciągłe gadanie i przekonywanie do "mojej, mojszej i najmojszej" racji. Tak naprawdę wszystko rozgrywa się o przyjemność władzy, bo raczej nie dostatek i spokój wśród mieszkańców Karsu.

Ka jest ironiczny, naśmiewa się, że od tego nagabywania zaczyna wierzyć w Boga w Karsie. Ciekawa jest jego relacja z młodym Necipem, uczniem szkoły koranicznej. Przywiązuje się do chłopaka, może dostrzega w nim nawet samego siebie z dawnych stambulskich czasów. Ówczesne zaangażowanie i rozterki budzą się we wspomnieniu podczas rozmowy z tym młodym chłopakiem. Necip zdaje się był jedyną osobą w Karsie, którą Ka szczerze polubił. Długo jednak się nie nacieszył nową przyjaźnią, ponieważ Necip ginie w rewolucyjnym szale. Jego dusza przechodzi na Fazıla - tak przynajmniej twierdzi chłopak, najlepszy przyjaciel Necipa i coś w rodzaju jego sobowtóra.

W książce jest dużo wątków. Można wspomnieć o sprawie samobójstw młodych, zasłaniających włosy dziewcząt w znak protestu przeciw wymogom władzy, ale też młodzieńczego buntu przeciw rodzicom, ich decyzjom, ale też buntu nieskierowanego właściwie nigdzie, rodzącego się po prostu, z potrzeby zamanifestowania siebie. Jest też sprawa Ipek i jej decyzji, żeby porzucić Ka, powodowana impulsem, instynktem, ale chyba też zimną kalkulacją. Nie wiadomo też czy Ka w końcu doniósł na Granatowego. Chyba tak, nawet jego przyjaciel-biograf w to wierzy, choć początkowo starał się wyprzeć tę myśl, wpierw znaleźć dowody, żeby osądzać. I sama tajemnicza egzekucja Ka, bo raczej nie przypadek, na ulicach Frankfurtu.

Smutna to książka, o degradacji człowieka, pożerającej samotności, obłędzie, niezaspokojeniu i obsesji. Nadwrażliwa jednostka, poeta, nie jest w stanie uporać się z materią życia. Jest człowiekiem, który nie wie, co robić ze sobą i wikła się w to, co przyniesie mu los. Ka całkowicie poddawał się woli czasu i innych ludzi. Sam był nieciekawy, obojętny, zdystansowany. Pogrążony w melancholii, w ciągłej pracy pamięci i doskwierających wspomnień. Taki Ka nie dałby się uratować, jego lęk i niedopasowanie jest już tak bardzo zaawansowane, że sam wpycha się coraz bardziej w otchłań, pogrąża w mroku, nie chce pomocy. Może nie miałoby to sensu? Może Ka nie żył już od kilku lat przed swoją śmiercią.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zafia Papużanka, Szopka - recenzja

Fonts for Freedom - Czcionki dla wolności

Koszty pisania powieści - legalna kultura