Paweł Smoleński, Wnuki Jozuego - recenzja

Niezwykle złożony konflikt, panujący na Bliskim Wschodzie, ma wiele przyczyn i objawia się różnorodnymi formami. Szczególnie problematyczne jest to w kraju, który choć ma krótką historię współczesną, swoimi korzeniami sięga czasów biblijnych. Tym miejscem jest Izrael, państwo o wyjątkowym statusie, którego krajobraz Paweł Smoleński stara się przybliżyć w swoich reportażach od wielu lat. Najnowszy zbiór tego autora, Wnuki Jozuego, skupia się głównie na temacie osiedli zakładanych na Zachodnim Brzegu, krainy, do której prawo rości sobie Palestyna oraz radykalna część żydowskiego społeczeństwa.

Temat lokalnych zawiłości Izraela nie jest dla mnie nowy, ale niestety nie przekłada się to na większe zrozumienie sedna panującego tam konfliktu. Jest on bardzo wielopoziomowy i dotyczy tak sporej liczy odmiennych stanowisk, że trudno jest poskładać spójny obraz całości. Choć wcześniejsze reportaże Pawła Smoleńskiego, Izrael już nie frunie czy Oczy zasypane piaskiem starały się zaprezentować wielogłosowy kolaż Izraela, nadal trudno jest objąć i połączyć wszystkie te historie, tworząc sobie jasne wyobrażenie panującej tam sytuacji.

Problem z osiedlami na Zachodnim Brzegu opiera się na nielegalnym zakładaniu siedlisk przez konserwatywnych, religijnych Żydów, którzy tłumaczą swoje działania wersami zapisanymi w Biblii. Nie postępują w tym przypadku zgodnie z prawem, bowiem liczne ugody, które maja na celu zachowanie względnego spokoju w tym rejonie, zabraniają tego procederu. I choć państwo powinno reagować, nie robi tego (bądź jest bardzo opieszałe) i są tego liczne przyczyny. Okazuje się, że środowiska te są niezwykle zawzięte oraz posiadają spore wpływy. Przy czym każde podniesienie ręki na własność żydowską postrzegają negatywnie i odpowiadają agresją, porównując sytuację nawet do Holokaustu.

Zachodni Brzeg,
Źródło: Wikimedia Commons
Relacje tych grup z własnym państwem, jak również z Palestyńczykami są napięte. Jednych postrzegają jako ograniczających ich historyczną i dziedziczną powinność, a drugich jako niemal barbarzyńskich najeźdźców, którzy bezprawnie uzurpują sobie prawo do tych ziem. Stawiając się wobec wszystkich negatywnie, wspierają swoje poczucie wyjątkowości i podtrzymują decyzję o zasiedlaniu Zachodniego Brzegu. Znajdywanie do tego podstaw prawnych w Biblii wydaje się co najmniej dziwne, ale oni postrzegają słowa zawarte w "świętej księdze" jako niepodważalną prawdę (a może raczej wykorzystują te słowa, do własnych interesów). Nazywanie się potomkami Jozuego, następcy Mojżesza, protoplasty Izraela, wiąże się z nakazem zasiedlania tych miejsc, bowiem ona należy do nich.

Całkowicie inaczej myślą mieszkający w tym miejscu Palestyńczycy. Dla nich Zachodni Brzeg, jak i cały Izrael, jest domem i uważają, że mają prawo tam mieszkać. Sami też potrafią być bardzo agresywni i walczyć z Izraelem, nazywanym przez nich "okupantem", wykorzystując wszelkie możliwe środki, od kamieni, lecących w przejeżdżające samochody, po wysadzanie bomb w samobójczych akcjach. Nie przyjmują oni potulnie nieporadnej roli ofiary, podobnie zresztą jak sami żydowscy osadnicy.

Zaciekłość obu stron i brak perspektyw na wypracowanie jakiegokolwiek kompromisu - nikt nawet nie myśli, że byłoby to możliwe - nie zapowiada niczego dobrego. Choć samo państwo nie popiera osadnictwa i oficjalnie twierdzi, że należy zlikwidować istniejące już osiedla, niewiele w tej kwestii robi. W międzyczasie kolejne nielegalnie zabudowania są stawiane przez radykałów. Z drugiej strony władze boją się osadników jako grupy społecznej o znaczącej sile politycznej, ale nie dlatego, że należą do większości, lecz dlatego, że są bardzo głośni i potrafią robić hałas.

Można również zadać sobie pytanie dlaczego ci ludzie osiedlają się w miejscu, gdzie wiedzą, że będą musieli zmagać się z ciągłymi walkami i lokalnymi konfliktami? Argumentem pewnie jest fakt, że mieszkania są tam sporo tańsze, na które stać młodych ludzi, chcących zakładać rodziny, ale o wiele silniejszą rzeczą jest ideologia i światopogląd przez nich wyznawany. Gdyby ci ludzie rzeczywiście nie wierzyli w sens swojego posłannictwa, polegającego na odbudowie dawnego Izraela, z pewnością nie widzieli by sensu dłużej tam tkwić.

Wszelkie argumenty i wizje powinności narodowej, każde głosy udzielone w tej sprawie, wygłaszane przez bohaterów opisywanych przez Smoleńskiego, wprowadzają chaos i pierwsze, co z dystansu rzuca się w oczy, to brak konsekwencji. Nie trudno odnieść wrażenie, że dyskusja toczy się tam nie o rzeczywiste dobro państwa, ale przeforsowanie własnej wizji świata, narzucając ją innym. Nie chodzi tam o dialog czy rozmowę, prowadzącą do rozwiązania problemu, ale chęć podporządkowania sobie innych oraz ustanawiania własnego prawa i systemu wartości. Logiczne i racjonalne uzasadnienie podejmowanych czynności niestety nie jest w tym przypadku ważne.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zafia Papużanka, Szopka - recenzja

Fonts for Freedom - Czcionki dla wolności

Koszty pisania powieści - legalna kultura